Indie - Radżastan | |
Indie to kraj skrajności. Nie inaczej jest w Radżastanie. Pustynia i półpustynia i pustynia i półpustynia itd. itd., i pośród tej pustyni forty – pałace panujących tu Radżów. Mimo pustynnego (czytaj buro beżowego) pejzażu jest to chyba najbardziej kolorowy rejon Indii. Całe miasta mają swoje kolory: Dżodpur jest cały różowy, Udajpur - błękitny, a Dżajsalmer kapie złotem. Kobiety, nawet wykonując codzienne fizyczne prace domowe ubrane są w nieziemsko kolorowe sari i obwieszone biżuterią. O książętach, radżach i mahariniach innym razem. Tutaj wspomnienie ulic i bezdroży. Jak na Indie to właściwie czystych. Wiem oko Europejczyka gdy zerknie na zdjęcia – nie uwierzy ale jak na standardy Indii – czysto tu. I wcale nie myślę o wciąż myjących się Indusach – tutaj po prostu w sumie jest schludnie. Nawet placki krowie przygotowane na opał są poukładane w ażurowe sterty. Na ulicach pełno (co oczywiste) krów. Myli się jednak ten kto myśli, że są bezdomne. Ani one bezdomne ani święte. Każda z nich ma właściciela ale puszczone są luzem, bo po co zwierzę stresować. Niech łazi gdzie mu dobrze! ... |
|
więcej | |
Indie - Ranakpur | |
Na zboczach gór Arawalli kusi swoim pięknem największy kompleks świątynny dżinizmu – Ranakpur. To zespół położonych blisko siebie kilku świątyń. Największa z nich Chaumukha Mandir (świątynia czterech twarzy) wzniesiona została z białego marmuru. To labirynt blisko 30 sal, 80 kopuł nakrywa świątynię a całość podtrzymuje 1444 filary – i każdy inaczej zdobiony! Wewnątrz cztery posągi patrzą szeroko otwartymi oczyma na wiernych i zwiedzających. Ale nie wolno im spoglądać prosto w oczy! To nazbyt zuchwałe. Służba świątynna dyskretnie zwraca uwagę zbyt nachalnym turystom chcącym błyskać fleszem prosto w twarz boga. Nie zadawać cierpienia żywym istotom – to jedna z zasad dżinizmu, dlatego przed wejściem do świątyni należy zostawić nie tylko buty (co oczywiste) ale też wszystko co wykonane jest ze skóry zwierząt – paski do zegarka, portfele itp.... |
|
więcej | |
Indie - Thar | |
Ostatnio ktoś powiedział mi, że gorące i gwarne kraje nie służą przemyśleniom i podejmowaniu życiowo ważnych decyzji. To prawda! Do takich, lepszy jest chłód północy lub filozofia dalekich krańców Azji – i w komplecie długie wieczorne rozmowy albo równie długie pomilczenie sobie. Przypomniało mi się jednak miejsce, które w świadomości wielu jest kwintesencją rozmyślania, medytacji, przygotowywania się na nowe… PUSTYNIA. Ta o której pomyślałam to Thar czyli Wielka Pustynia Indyjska. To taka „prawdziwa pustynia”, nie żadne kamieniste pustynie Izraela lub ilaste – Iranu. To taka pustynia, że pustynia! Jest cudowna. Idealny w barwie i konsystencji piasek przesuwa się pod stopami. Piach układa się w barchany a wiatr szybko zaciera ślady stóp intruzów, którzy swoją obecnością chcą zakłócić harmonię miejsca. Gigantyczna kula słońca wisi nad horyzontem i ... |
|
więcej | |
Indie - Udajpur | |
Udajpur dawna stolica Mewar. Miasto założone zostało w XVI wieku przez maharanę Udaj Singha. W czasach kolonialnych nazywane było „najbardziej romantycznym punktem na kontynencie indyjskim”, lub „Wenecją Wschodu” (ostatecznie leży pomiędzy trzema jeziorami). Z obydwoma – się zgadzam! Urocze są tu i zachody i wschody słońca (zwłaszcza nad wodą…) ale i poplątane uliczki i zaułki z milionem sklepików oraz lokalnych wytwórni – hmmmm… wszystkiego. Miasto słynie co prawda z malarstwa miniaturowego na płótnie, jedwabiu i kości, ale i inne rzemiosła bez trudu się odnajdzie. No ładnie po prostu. Ale i architektonicznie miasto uwodzi swym urokiem. Otoczone było murem obronnym, z którego do dziś niewiele się zachowało, raptem jakaś brama i fragmenty wyższych fortyfikacji. Mrowie pałaców i haveli – a oprócz nich świątynie. Do świątyni Kesariya prowadzą strome wysokie schody. Ileż tam jest dekoracji, płaskorzeźb, zdobień, kwiatów porozsypywanych… |
|
więcej | |
Indie - Udajpur romantyczny | |
Czasem jakieś rejony świata kojarzą mi się z zapachami. Wietnam pachnie rozgotowanym ryżem, Egipt – pyłem, Tajlandia przyprawami smażonych i grillowanych na ulicy potraw (często mięska nieznanego pochodzeniaJ). A Indie? Indie nie pachną. To znaczy kojarzą mi się z zapachem ale jego zdefiniowanie dalekie jest od określenia „pachnie”… Są kolorowe, gwarne, przyprawiające o zawrót głowy – ale nie pachnące! Nie znaczy to, że nie można odnaleźć komfortu ciszy, uroku otoczenia, relaksu, i… jednak zapachu kwiatów! Udajpur to jedno z bardziej znanych miast Radżastanu i podobno jedno z bardziej romantycznych miast Indii. Kilka tu miejsc i uroczych, i pachnących, i romantycznych… Pierwsze z nich to jezioro Pićhola. Popularnością cieszą się rejsy po jeziorze. Bo i otoczenie pałacu miejskiego i szeregu rezydencji oraz hoteli, które wypełniają brzegi jeziora w przyjemny wprowadza nastrój, zwłaszcza o zachodzie słońca i rankiem. A jeśli dodamy, że jak na standardy Indii – woda w sumie czysta… To cudownie jest. Zatrzymać się można na chwilę dla rozprostowania kości na przykład w Jagmandir lub wyspie Jagniwas. To urokliwe miejsce, gdzie uszczęśliwianie małżeństwem przebiega niemal taśmowo. I nawet krokodyla mają – jakby żywcem z Fredry ;) Kto woli zacisze parku, winieni odwiedzić Saheliyon-ki-Bari czyli słynny ogród Damo... |
|
więcej | |
Italia - Asyż | |
Kocham Italię!!! No po prostu – kocham i już :) Lubię włóczyć się bezdrożami Toskanii, Umbrii czy Kalabrii… Lubię wieczorową porą sączyć jakieś choćby lokalne „da tavola”… a gdy jeszcze w tle na przykład Verdi lub jakieś standardy pieśni neapolitańskich – dzieje się wtedy flow (lub jak kto woli chwila szczęśliwości :) ) |
|
więcej | |
Italia - Loreto | |
Aniołowie przenieśli domek Maryi z Nazaretu do Loreto. Cuda, panie... cuda... nooo – nie cud. Ale też i nie legenda. W XIII wieku rodzina de Angeli zorganizowała wyprawę do Ziemi Świętej i stamtąd przywieźli dom uważany za mieszkanie Maryi. To znaczy przywieźli to co dało się rozebrać i zmontować na nowo już w samym Loreto. Z czasem nazwisko trochę się w opowieściach pozmieniało na aniołów, którzy cudownie domek przenieśli na nowe miejsce. No i mamy Santa Casa di Loreto. Sam domek jest niewielki. Z zewnątrz obłożony płaskorzeźbioną okładziną kamienną. W środku „pokoik” i „kuchenka”, a w centralnej części charakterystyczna figura Madonny Loretańskiej. W XV wieku domek „obudowany” został sporą gabarytowo bazyliką. W środku Signorelli ją pięknie freskami przyozdobił (tzn. zakrystię :) ) O obok bazyliki Pałac Apostolski projektu Bramantego i Pałac Iliryjski projektu Mariniego. Taki plac pełen elegancji, wyrafinowanego architektonicznego uroku... |
|
więcej | |
Italia - Orvieto | |
Katedra, która się w piżamę przebrała :) Jest taka we włoskim Orvieto. Pierwsze spojrzenie na rzeczoną katedrę zaskakuje. Bryła architektoniczna cała w czarno białe pasy. Potem wchodzi się do wnętrza. Też czarno biało. Światło nieco przydymione bo w oknach zamiast szyb - witraże i alabaster. Przyjemnie chłodno. Gdzieś, jakby w tle słychać chorały gregoriańskie. Są dwa ważne powody by tu być. Pierwszy w kaplicy na lewo od prezbiterium. W 1263 roku w pobliskiej Bolsenie miał miejsce cud. W trakcie przeistoczenia z hostii zaczęły kapać na korporał krople krwi. Skrwawiony korporał procesyjnie przeniesiono do Orvieto i tam można go zobaczyć wystawiony w cudownej roboty złotniczej relikwiarzu. Podobno była to pierwsza procesja Bożego Ciała. Po prawej stronie od prezbiterium jest natomiast kaplica (San Brizio), którą Signorelli ozdobiła freskami. To cykl czterech kompozycji Historię Antychrysta, Raj, Piekło oraz Zmartwychwstanie ciał. Całość to gmatwanina aktów, skrótów perspektywicznych, muśnięć światłocienia… Cała Umbria słynie ze słoneczników... |
|
więcej | |
Italia - Rawenna | |
Jakiś czas temu, wyleczyłam się z rekomendowania miejsc do pozwiedzania „po drodze” (no chyba, że jestem uczestnikiem wyjazdu i mogę poopowiadać i palcem wskazać gdzie patrzyć ;)). Kiedyś znajomy zapytał mnie co można zobaczyć po drodze do Rzymu (jechał w interesach). Bez wahania wypaliłam – Rawenna! Wrócił. Z przejęciem dopytuję – i jak? Podobało się???? (nie spodziewając się oczywiście żadnej innej odpowiedz prócz peanów i zachwytów...) Chwila ciszy... i... „E no... kupa kamieni...” Najpierw fuknęłam! Ale zaraz potem myśl... No przecież facet nie jest ani historykiem, ani kulturoznawcą, ani historykiem szyki, ani artystą.... Po prostu wracał z Rzymu, który generalnie i zawsze powala. A ja mu proponuję miasteczko właściwie, z budynkami z zewnątrz faktycznie takimi sobie po tym rzymskim barku. Zapytałam „A do środka któregoś kościoła wszedłeś”. „Nie... Po co???” No właśnie... Rawenna zachwyca!!!!! Zachwyca jednak wnętrzami!!!! Nie przypadkiem zostały nazwane przedsionkami raju!!!.... |
|
więcej | |
Italia - Rawenna cd. | |
Ech... no o Rawennie nie da się w jednej odsłonie poopowiadać... Niby niewielkie w sumie miasto – a się nie da... Mauzoleum Galli Placydii córki Teodozjusza I. Kojarzy się głownie ze słynną mozaiką Dobrego Pasterza. Ale... Wchodzę do środka... Otula mnie ciepły półmrok, bo światło sączy się do środka przez alabastrowe okna. W narożnikach płoną sporych rozmiarów świece. Ich płomienie wesoło (mimo, że grobowa atmosfera w sumie przecież...) migocą, mrugając zaczepnie do zwiedzających. I podniosłam, przypadkiem prawie wzrok ku górze. Nade mną lazurytowe niebo, upstrzone dziesiątkami złotych gwiazd... I w każdej z nich płomienie wesołych świec odbijały się setką iskier... A na środku blaskiem złota świecił krzyż. Dwa baptysteria w Rawennie – ariańskie i ortodoksyjne. Budynki funkcyjnie kompatybilne. Bo i co tu nawymyślać. Na środku basem chrzcielny gdzie przez pełne zanurzenie nowo ochrzczonych do wspólnoty przyjmowano... |
|
więcej | |